piątek, 2 stycznia 2015

"Czasem z dnia na dzień zmienia się wszystko"





Było piękne sierpniowe popołudnie. Brązowowłosa kobieta siedziała na tarasie swojego małego domku na obrzeżach Londynu popijając kawę. Przed nią na niewielkim stoliczku leżał stos zdjęć, na których postacie poruszały się uśmiechając się lub żywo gestykulując. Był to jeden z tych dni, które mogła spędzić w domowym zaciszu nie musząc spieszyć się do pracy, a była to po prostu niedziela. Hermiona już dawno chciała uporządkować stos, który piętrzył się w szafie od ostatniego roku ich nauki w szkole, który zaliczyli równo rok po tym, jak Harremu udało się pokonać Voldemorta, a magiczny świat w końcu odetchnął z ulgą. Ale od tamtej pory, gdy dobro zwyciężyło nad złem minęło już sześć długich lat, a przez ten okres zmieniło się prawie całe jej dotychczasowe życie. Zaraz po ukończeniu Hogwartu brązowowłosa zdecydowała się na spełnienie swoich dziecięcych marzeń o projektowaniu ubrań, więc zdała na mugolską akademię i po pięciu latach ukończyła ja z wyróżnieniem. Niedawno otworzyła też własną galerię, w której urządziła swoją niewielką pracownie i ruszyła ze swoja pierwszą kolekcją, co niestety nie spodobało się jej dotychczasowemu partnerowi, który uważał, że powinna zająć się czymś związanym z magią i najlepiej, żeby posada była dobrze płatna. Tak zdecydowanie Ron zawsze był materialistą – teraz to wiedziała. Dobrze, że chociaż Harry okazał się wyrozumiałym i kochającym mężczyzną, który wspierał Ginny we wszystkim, co jej wpadło do głowy. Rudowłosa również postawiła na mugolski zawód i teraz była najbardziej rozchwytywaną modelką w kraju, a jej kariera sięgała daleko poza granice Wielkiej Brytanii. Jednak dla niej zawsze pozostawała jej kochana przyjaciółką, z którą teraz miała okazję pracować, bo ta sama z siebie zaproponowała, że będzie twarzą nowej kolekcji brunetki. Dzięki swoim znajomością udało jej się zachęcić do współpracy również jedną ze wschodzących gwiazd wśród fotografów, którą miała okazję poznać podczas jednej z licznych sesji w Paryżu. Dziewczyny szybko przypadły sobie do gusty i stały się wręcz nierozłączne. A czas, który ze sobą spędzały nie ograniczał się wyłącznie do pracy, ale również do wszelkich spotkań na gruncie towarzyskim. Wszystko starały się robić razem.
~*~
Równo za miesiąc miał obyć się ślub Harrego i Ginny. Dziewczyny już nie mogły się doczekać tego wspaniałego wydarzenia, a po drodze szykowała się jeszcze jedna wyjątkowa impreza. Już jutro miał odbyć się coroczny bal organizowany przez naczelnego Proroka Codziennego, na który zapraszał znane osobowości świata czarodziejów oraz swoich współpracowników. Hermiona i Ginny, jako bliskie osoby z otoczenia Harrego Pottera dostawały zaproszenie rokrocznie, ale dla Amandy, która pracowała w proroku, jako fotograf od pół roku, był to pierwszy raz i to właśnie wtedy miała przedstawić przyjaciółkom swojego nowego faceta.
Około dwudziestej następnego dnia Hermiona czekała gotowa w salonie na swoich przyjaciół. Dziewczyna była ubrana w dwuwarstwowa czarną sukienkę bez rękawów , która sięgała przed kolano. Z tyłu była wycięta w kształcie litery V odsłaniająca jej piękne plecy. Z przodu odcięta pod biustem i rozszerzona ku dołowi, zakończona złotym haftem. Wyglądała zjawiskowo. Niespełna dziesięć minut później w salonie pojawili się Harry, Ginny i Amanda, a następnie cała czwórka teleportowała się do miejsca, w którym miał odbywać się bal. W tym roku sala była przystrojona okazalej niż przez ostatnie lata. Wszędzie znajdowały się fontanny tryskające wodą, która przybierała przeróżne kształty, stoliki były przygotowane po osiem osób każdy. Na środku znajdował się okazały parkiet i przepiękna duża scena. Harry i Ginny przeprosili koleżanki, Potter chciał przedstawić swoją narzeczoną kilku osobom. Natomiast Hermiona i Amanda ruszyły w stronę stolika numer osiem, który miały zajmować wraz z przyjaciółmi i dwoma nieznajomymi jej mężczyznami. Kiedy zbliżały się do miejsca Amanda odezwała się.
- To tam – wskazała ręka na stolik zajmowany przez czarnowłosego mężczyznę. – Mam nadzieję, że się polubicie – uśmiechnęła się promiennie i ruszyła w dalszą drogę.
Hermiona z każdym krokiem miała nieodparte wrażenie, że skądś zna tego mężczyznę, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć skąd. Kiedy znalazły się przy stoliku Amanda przywitała się z chłopakiem, a Hermiona nie wierzyła własnym oczom.
- Hermiono to jest mój chłopak B… – zaczęła.
- Zabini?! – krzyknęła, a osoby siedzące przy sąsiednim stoliku popatrzyły na nią z dezaprobatą.
- Blaise Zabini miło mi – uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę.
Hermiona popatrzyła na przyjaciółkę, która przyglądała się jej z niewesołą miną. Brązowowłosa odetchnęła głęboko i powiedziała:
- Hermiona Granger miło mi – po tych słowach mina mężczyzny również zrzedła.
- Granger?! To ty?!
- Znacie się? – dziwiła się Amanda.
- Tak. Chodziliśmy razem do szkoły i raczej nie przepadaliśmy za sobą – skomentowała brązowowłosa.
- Malfoy, nie uwierzy jak to zobaczy – zaśmiał się Blaise.
- To on też tu jest?! - zdziwiła się i zaczęła się nerwowo rozglądać.
- Pewnie, to przecież mój najlepszy przyjaciel, za nic nie przepuściłby takiej imprezy! – powiedział. – Właśnie tu idzie – wskazał miejsce skąd szedł w ich kierunku bardzo przystojny blondyn.
Hermiona odwróciła się w stronę nadchodzącego mężczyzny. Zdecydowanie był ostatnią osobą, którą chciała teraz oglądać. Mimo, że nie widzieli się od czasu zakończenia szkoły, a dziewczyna wiedziała tylko, że został szukającym Nietoperzy z Ballycastle. Momentalnie przed oczami przeleciały jej obrazy z przeszłości, w których niemal na każdym kroku była przez niego upokarzana. W tym czasie Draco zdążył już dojść do ich stolika i zlustrować Herminę swoim stalowym wzrokiem. Kobieta wyglądała jak jego ideał. Duże czekoladowe oczy, pełne malinowe usta, nieskazitelna lekko podkreślona uroda i delikatnie opadające na ramiona brązowe falowane włosy. Malfoy wziął głęboki oddech i trochę uspokoić swoje szybko bijące serce – nie poznał jej. Przez myśl przeszło mu nawet, że niewiasta, która przed nim stała byłaby idealną panią Malfoy.
- Nareszcie jesteś stary. – Zabini uśmiechnął się wyciągając rękę do blondyna. – Już myślałem, że nie przyjdziesz!
- Miło cię widzieć Blaise – odwzajemnił uśmiech. – Przecież nie mogło mnie tu zabraknąć. Milo cię widzieć Amando – podszedł do dziewczyny przyjaciela i kłaniając się ucałował jej dłoń.
- Ciebie również –zaczerwieniła się.
- Witam również twoją przepiękną koleżankę – powiedział odwróciwszy się do niej i również pocałował jej dłoń.  – Dracon Malfoy, dla przyjaciół Smok.
Dziewczyna otworzyła usta, żeby się przedstawić, ale została zagłuszona przez pierwsze takty muzyki i głos wodzireja zapraszającego do tańca. Blondyn bez namysłu zaproponował nieznajomej taniec i pociągnął ją za rękę na parkiet. Jak na arystokratę przystało był świetnym tancerzem, ale ona również tańczyła wyśmienicie. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego dziewczyna ma taką niewesołą minę, ale uznał, że to z powodu szoku i tempa, jakie narzucił, przecież w końcu nie każda kobieta była śmiała, więc mogła czuć lekkie zakłopotanie.
- Chyba cię nie uraziłem swoją zbytnią śmiałością? – zapytał.
- Ależ nie, oczywiście, że nie – odpowiedziała.
Jej głos brzmiał dla Draco dziwnie znajomo, ale nie przypominał sobie, żeby ją znał, przecież gdyby znali się wcześniej to na pewno by pamiętał. Muzyka zmieniła się z szybkiego kawałka na wolniejszy. Chłopak chwycił swoja partnerkę i delikatnie przysunął do siebie. Przez ciało dziewczyny przeszedł dreszcz. Zarumieniła się i popatrzyła w jego stalowe tęczówki, takie znajome, a zarazem takie inne, takie radosne i pełne ciepła. Oderwała wzrok od jego oczu i skarciła się w myślach, to był Malfoy – ten sam zły i perfidny Malfoy.
- Przepraszam, ale muszę iść do toalety – powiedziała gdy tylko kawałek się skończył.
Dziewczyna wyswobodziła się z uścisku arystokraty i oddaliła się w kierunku toalety. Chłopak był niemal pewien, że ujrzał na jej policzku łzę, tylko nie wiedział, dlaczego płakała, przecież nic jej nie zrobił. Zdezorientowany postanowił wrócić do stolika, przy którym siedział jego przyjaciel. Gdy tylko usiadł, Blaise nalał mu do szklanki ognistej i zaczął dziwną rozmowę:
- Smoku, muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego po tobie – zaczął.
- Czego się nie spodziewałeś? – zapytał zdziwiony blondyn.
- Tego, że ty i ona. Tańce i te sprawy, jakiś taki miły jesteś. Nie poznaję cię stary, rozumiem, że jest piękna, ale to jednak…
- Nie rozumiem, co w tym dziwnego, że tańczę z piękną dziewczyną. Nie rozumiem dlaczego nie miałbym być miły? – odparł zdenerwowany.
- I co tak nagle przestała ci przeszkadzać? – pytał zdziwiony.
- Wiesz, co Diable, może nie pij już dzisiaj więcej, bo gadasz głupoty. Widocznie wyszedłeś z wprawy odkąd się wyprowadziłem do Irlandii. Ta dziewczyna nigdy mi nie przeszkadzała i nie będzie przeszkadzać. – popatrzył na niego ze złością. – A teraz, jeżeli pozwolisz zatańczę z twoją uroczą dziewczyną. – powiedziałem patrząc na jedną z kobiet, które właśnie wróciły do stolika.
- Jasne.
Chwycił, więc Amandę pod rękę i udał się z nią na parkiet. Przetańczyli w ciszy dwa utwory, dziewczyna Blaise’a nie była tak dobrą tancerką jak jej urocza koleżanka, ale nie można było jej również uznać za totalne beztalencie w tej dziedzinie. Draco przez cały czas kątem oka zerkał na ich stolik, widział rudą Weasley i Pottera, którzy usiedli pomiędzy brązowowłosą, a Blaise’m, jeszcze ich tam brakowało. Wiedział, że Amanda i Weasley pracują razem, ale to chyba nie powód, żeby siedzieć razem przy stoliku. Przez chwile zastanawiał się nawet gdzie ich przyjaciółka Granger, ale po chwili stwierdził, że widocznie takich jak ona nie zapraszają na tak elitarne przyjęcia.
- O czym myślisz Draco? – zapytała Amanda wyrywając blondyna z rozmyślań.
- A ogólnie o życiu – próbował ją zbyć, jednak nie było to takie łatwe jak się wydawało.
- Uważaj, bo ci uwierzę. Przyznaj się lepiej, że myślisz o niej – niemal niezauważalnie wskazała na brązowowłosą. – Przyznaj się, spodobała ci się!
- Może tak, może nie – odpowiedział wymijająco.
Skwitowała jego odpowiedź jedynie uśmiechem.
- Mogę ci coś zasugerować? – zapytała, kiedy wracali do stolika.
- Jasne –odpowiedział.
- Odprowadź ją do domu, dziewczyny to doceniają – puściła do niego oko i usiadła obok Blaise’a.
Tego wieczoru Draco jeszcze kilkukrotnie bywał na parkiecie z różnorodnymi partnerkami, ale tylko z jedną czuł się jak ryba w wodzie i chociaż nie znał jej imienia to czuł, że znalazł już tę jedyną. Od czasu jego wyjazdu do Irlandii zmieniłem trochę swoje podejście do kobiet. Przestał traktować je przedmiotowo. Chociaż jako zawodnik quidditcha spotykał w swoim życiu wiele kobiet, które liczyły na jednonocną przygodę to pomimo tego, że jako młodzieniec tak właśnie obchodził się z dziewczynami w szkole to teraz był przeciwnikiem tego typu propozycji. Kiedy impreza dobiegła końca, zważając na sugestię Amandy zaproponował nieznajomej, że będzie jej towarzyszył w drodze do domu. Była wyraźnie zaskoczona, ale po chwili przystała na jego propozycję. Idąc słabo oświetloną boczną uliczką Draco przyglądał się ukradkiem, jak jej piękne kasztanowe włosy rozwiewa wiatr. Hermiona spojrzała na niego swoimi czekoladowymi oczami, a jemu wydawało się, że zna je od lat, pomimo, że znają się dopiero od paru godzin.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz Malfoy? – spytała zaciekawiona.
- Nie mogę? – odpowiedział pytająco, uśmiechając się lekko.
- Możesz, tylko zastanawiam się, dlaczego nagle nie przeszkadza ci moje towarzystwo.
- Nie wiem, o czym mówisz – zdziwiły go jej słowa. – Przecież w ogóle mi nie przeszkadzało.
Dziewczyna roześmiała się, przez co wydawała się jeszcze piękniejsza. Popatrzył na nią zdezorientowany.
- Teraz rozumiem, nie poznałeś mnie – patrzyła wyczekując na odpowiedź.
- Nie poznałem? To my się znaliśmy wcześniej? Nie pamiętam, żebym znał takiego anioła. – zaśmiał się.
- Malfoy, zastanów się. Nie przypominam ci kogoś z Hogwartu? – zapytała i wtedy chłopak doznał olśnienia. Przed oczami stanął mu obraz z przeszłości, a w nim te właśnie oczy, z tą różnicą, że były zapłakane. – Nie to niemożliwe. Nie, ty nie jesteś… – zawahał się.
- Jakie to zabawne, dwoje największych szkolnych wrogów, stoi sobie w środku nocy na ulicy i rozmawia jakby nigdy nic. Arystokrata, Draco Malfoy odprowadza do domu szlamę Hermionę Granger, cóż za ironia losu.
Chłopak skrzywił się na dźwięk jej nazwiska.
- Granger to naprawdę ty?!
- A kogo się spodziewałeś Malfoy? Może Parkinson, która nagle wyładniała? Wiedziałam, że nie mogłeś się aż tak zmienić. W dalszym ciągu jesteś żałosny – powiedziała, odwróciła się i zniknęła z lekkim trzaskiem towarzyszącym teleportacji.
Został sam ze swoim rozczarowaniem.
~*~
Niespełna miesiąc później nadeszła tak długo wyczekiwana chwila. Ślub Ginny i Harrego. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, goście siedzieli już na białych krzesłach po dwóch stronach rozciągniętego czerwonego dywanu, który prowadził do weselnego łuku udekorowanego czerwonymi różami. Przy łuku stał już lekko zdenerwowany Potter w towarzystwie Rona.
- Dziewczyny możemy zaczynać? – zapytał Blaise zaglądając przez drzwi do Nory.
- Dobrze, że jesteś! – wykrzyknęła brązowowłosa. – Możesz zabrać stąd mamę Ginny, zanim się całkiem rozklei?
- Jasne – uśmiechnął się i wszedł do środka. – Pani Weasley zapraszam na miejsce – powiedział. -  Służę ramieniem.
- Och dziękuję ci Blaise – powiedziała i otarła łzy chusteczką. – Moja córeczka wychodzi za mąż, już nie będzie moją małą córeczką. Dzisiaj stracę swoją córeczkę – jej oczy ponownie się zaszkliły.
- Zależy jak na to patrzeć. Raczej powiedziałbym, że nie traci pani córki, a zyskuje syna – twarz pani Weasley rozpromieniła się momentalnie.
- Dzięki Blaise. Zawsze wiesz co powiedzieć – podziękowała mu brązowowłosa.
- Nie ma za co. Powiem wszystkim, że już zaczynamy.
- Blaise! – krzyknęła.
- Tak? – ciemnoskóry ponownie wychylił się zza drzwi.
- Sprawdź proszę, czy Ron na pewno ma obrączki.
- Ma. Już to sprawdziłem – odpowiedział i ponownie zniknął za drzwiami i odprowadził panią Weasley na miejsce.
Hermiona podeszła do Ginny, podała jej bukiet czerwonych róż, poprawiła welon i ustawiła się przed nią tuż za Amandą, która wychodziła jako pierwsza. Ojciec Ginny wziął ją pod rękę i dał znak, że mogą ruszać. Blondynka wychyliła się przez drzwi i dała znać orkiestrze, że mogą zacząć grać. Gdy tylko usłyszeli muzykę ruszyli w stronę ołtarza. Hermiona obserwowała chłopaków, gdy tylko zobaczyli rudowłosą w sukni jej projektu, cała trójka oniemiała z zachwytu. Gdy dziewczyny dotarły do ołtarza, Hermiona i Amanda stanęły po lewej stronie, brązowowłosa wzięła bukiet od panny młodej i wszyscy odwrócili się w stronę księdza, który rozpoczął ceremonię. W miarę upływu czasu panna Granger miała wrażenie, że ktoś się jej przygląda, ale szybko przestała zaprzątać sobie tym głowę. Przecież była pierwszą druhną, stała przy samym ołtarzu, była niemal w centrum zainteresowania. Stała tam w kobaltowej sukni, która podkreślała jej wszystkie atuty. Nie zdawała sobie sprawy, że pewien spóźniony blondyn, nie śledzi uroczystości, patrzy tylko na nią.
- Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą – Hermiona wsłuchiwała się w słowa hymnu o miłości i zaczęła zastanawiać się jakby wyglądał jej ślub.
Zaczęła sobie wyobrażać siebie w białej sukni i jego. Stałaby na miejscu Ginny, w samym centrum zainteresowania, a on zająłby miejsce Harrego. Ubrany w szary garnitur podkreślający jego stalowe oczy, jego blond włosy lekko rozwiewane przez wiatr.
- Ziemia do Hermiony. – poczuła lekkie szturchnięcie z łokcia i szept Amandy.
Brązowowłosa otrząsnęła się i rozejrzała się po ogrodzie, wszystkie twarze zwrócone były w stronę ołtarza, kiedy miała ponownie odwrócić się w stronę młodej pary zamarła. Jej oczy napotkały stalowe tęczówki Draco. Chłopak uśmiechnął się do niej niepewnie, a ona zarumieniła się i natychmiast odwróciła.
- Co on tu do cholery robi? – szepnęła do Anandy.
Dziewczyna rozglądnęła się po sali i promiennie uśmiechnęła do blondyna.
- Harry go zaprosił.
Zaraz po tym jak państwo młodzi przypieczętowali zawarcie związku małżeńskiego pocałunkiem, Hermiona, Amanda, Ron i Blaise zabrali się do roboty. Za pomocą czarów przekształcili ogród państwa Weasley w przepiękną salę weselną, a następnie zaprosili wszystkich do zajęcia miejsc przy stolikach. Jako pierwsi na parkiet wyszli oczywiście Ginny i Harry i zaprezentowali swój pierwszy taniec jako państwo Potter. Gdy skończyli wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać. Następnie na parkiet ruszyły inne pary. Kilka tańców później Hermionie udało się w końcu zatańczyć z panem młodym.
- Dziękuję za pomoc w organizacji. – Harry uśmiechnął się promiennie do brunetki.
- Nie ma za co Harry! Jesteście moimi przyjaciółmi, zrobiłabym dla was wszystko – odpowiedziała.
- Jeżeli o tym mowa to jest coś co mogłabyś dla mnie zrobić, a właściwie to dla siebie.
- Co takiego? – Hermiona patrzyła na przyjaciela z zaciekawieniem. Potter kiwnął głową w kierunku swojej żony, która po chwili znalazła się obok nich.
- Odbijany!
- Co? – brunetka nie zdążyła zareagować, a już była w objęciach Malfoya. – Puść mnie, nie będę z tobą tańczyć tleniona fretko! – krzyknęła, a kilka osób które tańczyło najbliżej popatrzyło na nią z dezaprobatą.
- Nie wrzeszcz tak Granger, nie jesteś tu sama.
- Nie chce z tobą tańczyć. – wycedziła przez zęby.
- Ależ wiem, że chcesz. O niczym innym nie marzysz Granger, no może oprócz tego, żeby stanąć ze mną na ślubnym kobiercu – wyszeptał jej do ucha, a po jej ciele przeszedł dreszcz.
- Chodź – powiedziała i pociągnęła chłopaka ze sobą do Nory.
Gdy tylko zamknął za nimi drzwi, dziewczyna odwróciła się w jego stronę i wymierzyła mu siarczysty policzek.
- Jak śmiałeś włazić do mojej głowy! – krzyczała. – Ty plugawa, arogancka, arystokratyczna fretko! Zrób to jeszcze raz, a nie ręczę za siebie.
Blondyn popatrzył na nią. Była wściekła, chodziła od ściany do ściany rzucając w jego kierunku coraz to gorsze wyzwiska. Przez chwilę obserwował ją, a gdy ponownie znalazła się w zasięgu jego rąk, złapał ją w pasie i przywarł jej plecami do ściany, tak żeby nie mogła się ruszyć. Zamarła.
- I co teraz powiesz Granger? – patrzył prosto w jej czekoladowe tęczówki, widział jak gniew z jej oczu odpływa, a jego miejsce zajmuje strach. – Teraz już nie jesteś taka odważna, co?
- Puść mnie ty… - nie zdążyła odpowiedzieć, bo w tej samej chwili wpił się w jej malinowe usta.
Nie protestowała, rozchyliła lekko usta, pozwalając aby jego język wdarł się do środka. Draco odsunął się lekko od niej, żeby mogła oswobodzić ręce, które teraz oplotła wokół jego szyi, a palce zatopiła w jego blond czuprynie. On natomiast jedną rękę przesuwał wzdłuż jej pleców, a drugą ścisnął jej pierś przez sukienkę. Jęknęła cicho i otworzyła oczy. Malfoy zatopił swój wzrok w jej tęczówkach, teraz nie było w nich widać strachu, a pożądanie. Podniósł ją lekko do góry, tak aby mogła opleść swoje nogi wokół jego bioder, po czym ponownie wpił się w jej usta, a jego ręka powędrowała w kierunku zamka jej sukienki. Złapał za zapięcie i nagle drzwi wejściowe się otworzyły, a w progu stanęli państwo Potter oraz Blaise z Amandą.
- Ups chyba przeszkodziliśmy – zaczął Blaise. – Myślałem, że się pozabijali, a tymczasem oni się doskonale bawią – zaśmiał się.
- Wychodzimy – powiedziała lekko zmieszana Ginny i wyprosiła towarzystwo na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.
- Chyba poszli się napić z wrażenia – zakpił Malfoy. – To na czym skończyliśmy? – zapytał i ponownie chciał ją pocałować.
Dziewczyna wykorzystała chwilę nieuwagi blondyna i wyswobodziła się z jego ramion.
- Nigdy więcej tego nie rób – skwitowała i zniknęła za drzwiami.
Zdziwiło go jej zachowanie, ale jedno wiedział na pewno.
- Już mi nie uciekniesz Granger – powiedział w stronę zamkniętych drzwi, poprawił swoją koszulę i wyszedł za dziewczyną.
Hermiona szybko dotarła do stolika, który zajmowała z przyjaciółmi i usiadła na swoim miejscu.
- Już koniec zabawy? – zapytał Blaise, po czym pocałował swoją dziewczynę.
- Zamknij się Blaise! – warknęła.
- Nie tak ostro kochanie – powiedział blondyn zajmując miejsce obok niej i obejmując ją ramieniem.
- Jesteście razem? – zdziwiła się Amanda. – Super!
- Nie, nie jesteśmy i nigdy nie będziemy! – krzyknęła i gwałtownie wstała. – Blaise natychmiast zamień się ze mną miejscami!
Czarnoskóry wstał pospiesznie, i oddał swoje miejsce Hermionie. Jeszcze nigdy nie widział kobiety w takim stanie.
- Stary coś ty jej zrobił? – zapytał Blaise przyjaciela.
- Jeszcze nic – odpowiedział i posłał w stronę Hermiony swój najlepszy uśmiech.
Kiedy o świcie prawie wszyscy goście opuścili już wesele Hermiona, Amanda, Blaise i Draco sprzątali ogród, a kiedy skończyli czarnoskóry i jego dziewczyna pożegnali się i teleportowali do domu. W ogrodzie zostali tylko oni. Draco zrobił dwa kroki w stronę brunetki, ale ta niemal natychmiast zaprotestowała.
- Nie zbliżaj się.
- Nic ci nie zrobię Granger – zbliżył się jeszcze o krok.
- Cofnij się – zrobiła kilka kroków do tyłu i potknęła się o wystający korzeń starego drzewa i upadła.
Prawie natychmiast znalazł się koło niej i chwycił ją za rękę i pomógł wstać.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską.
- Nie i puść mnie – wyszarpała swoją dłoń z jego uścisku.
- Jak chcesz – spojrzał jej głęboko w oczy. – Dzisiaj po południu wracam do Irlandii.
- A co mnie to obchodzi?
- Wiem, że cię obchodzi, nie udawaj – szepnął jej do ucha.
Zadrżała, a on po raz ostatni zasmakował jej ust i zniknął.
~*~
- Spakowałaś jej walizkę? – zapytała Ginny.
- Tak, chyba o niczym nie zapomniałam.
- Gdzie oni są do cholery? – denerwowała się.
- Nie denerwuj się i usiądź, w twoim stanie…
- Ty mnie denerwujesz tymi swoimi gadkami. Jesteś taka sama jak Harry. „Kochanie usiądź, nie denerwuj się. Nie noś tego. Nie rób tego” Już nie mogę tego słuchać! - Ruda usiadła zdenerwowana na kanapie. To, że była w ósmym miesiącu ciąży nie znaczyło, że stała się ubezwłasnowolniona. – Ciąża to nie choroba!
Po chwili było słychać trzask towarzyszący teleportacji, a w pokoju pojawili się Harry i Blaise.
- Wszystko sprawdziliśmy.
- To dobrze, idziemy do Hermiony – zadecydowała Ginny i ruszyła w kierunku pracowni brązowowłosej.
Dziewczyna siedziała w swoim gabinecie i wyglądała przez okno. Na ulicy przed jej galerią był plac zabaw na którym dzieci bawiły się ze swoimi rodzicami. Hermiona od trzydziestu minut wpatrywała się ze smutkiem w pewnego blondyna, który siedział na ławce i przytulał swoją żonę nie spuszczając przy tym oczu z bawiącej się w piaskownicy rezolutnej dziewczynki. Po jej policzku spłynęła jedna samotna łza. Cholernie tęskniła za tym arystokratycznym dupkiem. W tym momencie drzwi do jej gabinetu otworzyły się, a w drzwiach stanęła czwórka jej przyjaciół. Dziewczyna starła łzę z policzka i uśmiechnęła się do przybyłych. Jej usta się śmiały, ale oczy były puste i tak było od dnia, kiedy powiedział, że wyjeżdża.
- Znowu płakałaś – podsumował Harry.
- Nie, gdzie tam. Wydaje Ci się – odpowiedziała pospiesznie.
- Przestań kłamać Hermiono – odezwał się Blaise. – Znamy cię zbyt dobrze. Koniec z tym. Mamy dość patrzenia jak cierpisz. Cholera to już trzy lata! Rozumiem, że w dalszym ciągu nie chcesz się przyznać do tego co czujesz? – zapytał.
- Możecie wreszcie skończyć ten temat?! – zdenerwowała się. – Ta sama śpiewka od trzech lat. Nie kocham go! Nie chce mieć z nim nic wspólnego!
- Doprawdy? – Amanda uniosła jedną brew i z politowaniem popatrzyła na przyjaciółkę. Podeszła do okna i spojrzała przez okno. – Tak jak myślałam – powiedziała i wskazała na parę, której Hermiona wcześniej się przyglądała.
Przyjaciele podeszli do okna i spojrzeli w miejsce, które wskazała blondynka.
- Do cholery Hermiona! Dosyć tego!
- Ginny nie możesz się denerwować… - zaczęła brunetka.
- Proszę cię zamknij się i słuchaj! - zarządziła ruda i usiadła na fotelu. – To jest twoja walizka.
- Ale…
- Zamknij się do cholery! Nie wiesz, że nie wolno denerwować kobiet w ciąży?! - brązowowłosa popatrzyła na przyjaciółkę spod byka. – Blaise napisał ci adres. Masz tam pojechać i powiedzieć mu to, co my wszyscy doskonale wiemy. I nie proszę cię o to jako przyjaciółka, tylko jako kobieta w ciąży, a kobietom w ciąży się nie odmawia.
Hermiona popatrzyła na przyjaciół. Wiedziała, że mają rację, powinna było to zrobić już dawno, ale bała się odtrącenia.
- On już na pewno sobie kogoś znalazł.
- Cholera jasna Granger! Znam Draco od szóstego roku życia. Od tego czasu napisał do mnie może sześć listów – przez całe życie napisał sześć pieprzonych listów. Do ciebie pisał przez rok! Codziennie przez cały rok! 365 pieprzonych listów! Czy dociera to do twojego mózgu? Wiesz ile to jest?
- Wiem… - dziewczyna opuściła wzrok i usiadła na swoim krześle. Pisał do niej przez cały rok od ślubu Ginny i Harrego, a ona nie odpisała na żaden. Żadnego nawet nie przeczytała. Teraz to do niej dotarło, on ją kochał. Wstała gwałtownie, a krzesło na którym siedziała przewróciło się z hukiem. – Gdzie jest ten adres?
Przyjaciele uśmiechnęli się promiennie, a Blaise podał dziewczynie kartkę z adresem. Hermiona chwyciła rączkę walizki i zniknęła z lekkim trzaskiem.
Jej oczom ukazał się przytulny jednorodzinny domek. Zachwyciła się jego widokiem, zawsze o takim marzyła. Kobieta odetchnęła głęboko, podeszła do drzwi i zastukała w nie. Po chwili drzwi uchyliły się, a za nimi stała mała blondyneczka o zielonych oczach. Hermiona zamarła.
- Maaaaaamoooo! Psysła piękna pani! – dziewczynka uśmiechnęła się promiennie i ustąpiła miejsca swojej matce. Hermiona popatrzyła na kobietę. Była mniej więcej jej wzrostu, długie do pasa czarne włosy i zielone oczy.
- Dzień dobry. Pani pewnie do Draco, proszę wejść – powiedziała i przesunęła się na tyle, żeby dziewczyna mogła przejść.
- Yyyyee nie, przepraszam ja się pomyliłam – odpowiedziała w szoku, odwróciła się i powoli oddaliła od domu. Po jej policzkach płynęły łzy.
Margaret wpatrywała się w nią mając wrażenie, że gdzieś już ją widziała. Zamknęła drzwi i wróciła do salonu, gdzie siedzieli jej mąż i Draco.
- Kto to był? – zapytał blondyn.
- Jakaś dziewczyna, dałabym głowę, że gdzieś już ją widziałam – usiadła obok swojego męża Jack'a i nagle doznała olśnienia. Wskazała palcem na fotografię stojącą nad kominkiem i powiedziała: - To ona.
Draco nie musiał spoglądać na fotografię. Doskonale wiedział, czyje zdjęcie tam stoi. Jego serce zabiło mocniej. Wstał i wybiegł z salonu. Otworzył z impetem drzwi wejściowe i wtedy ją zobaczył. Szła powoli z walizką w stronę głównej drogi, poznał ją od razu i doskonale wiedział, że płacze.
- Hermiona! – krzyknął i zaczął biec w jej stronę. Stanęła jak sparaliżowana, doskonale wiedziała czyj to głos, po sekundzie oprzytomniała i zaczęła biec przed siebie, gubiąc walizkę.
Zmaterializował się tuż przed jej nosem, a ona z impetem w niego uderzyła, powalając go na ziemię, a sama upadła na niego. Ich usta dzieliły zaledwie minimetry.
- Puść mnie – krzyknęła.
- Nie puszczę – odpowiedział stanowczo. – Już nigdy cię nie puszczę – popatrzył wprost w jej smutne i mokre od łez oczy. Pozwolił jej wstać, ale w dalszym ciągu trzymał jej rękę, żeby mu nie uciekła.
- Puszczaj mnie Malfoy i wracaj do swojej rodziny! – wykrzyczała z wyrzutem. – Co ja sobie myślałam, że przez te trzy lata z nikim się nie zwiążesz?!  Jaka ja byłam głupia!
- Ciiii. – uciszył ją kładąc swój palec wskazujący na jej ustach. – Teraz pozwól, że ja coś wyjaśnię. Ta mała dziewczynka, która ci otworzyła to Ella. Córka Margaret i..
- Twoja – dokończyła za niego i ponownie się rozpłakała.


- Chociaż raz w życiu Granger zamknij się i daj mi dokończyć! – zdenerwował się. – Ella to córka Margaret i Jack'a, mojego kolegi z drużyny, który aktualnie siedzi ze SWOJĄ rodziną w MOIM salonie – wycedził. – Mała jest wspaniała i nie ukrywam, że chciałbym mieć taką córkę, ale tylko wtedy, kiedy ty byłabyś jej matką – dodał, a na twarzy dziewczyny pojawił się promienny uśmiech. – A teraz wybacz Granger, ale marzyłem o tym od trzech lat. – powiedział i złączył jej usta ze swoimi. Doskonale pamiętał ich smak, przez te trzy lata nic się nie zmieniły.

14 komentarzy:

  1. Super opowiadanie ;)Dobrze,że Hermiona nie jest z Ronem tylko z Draco ;-) Fajnie by było jakby mieli razem dzieci :P
    Chętnie przeczytam jeszcze jakieś twoje opowiadania :-*
    Życzę weny :-]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się rozmarzyłam… nie ma co ;) W sumie jak kiedyś zaczęłaś pisać tą historię jako opowiadanie to miałam inne wyobrażenie jej końca, ale ten koniec jest boski. Szkoda, że żadnego seksu nie było (dobra wiem, to opowieść dla dzieci), ale jak ta mała otworzyła te drzwi to myślałam, że dostane zawału i już chciałam Ci wbić na chatę i obić gębę :P Ale masz szczęście, że skończyło się inaczej :* Pisz dalej, czekam na kolejne miniaturki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się to opowiadanie no ale gdzie ich ślub i dzieci ???:’( dobrze że Hermiona nie jest z Ronem i osobiście wolę ta wersję Draco.:-D Byłoby fajnie jakbyś troszeczkę dalej pociągnęła ich historię ;-) czekam na inne historie twojego autorstwa ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. no stara :P myślałam, że już nigdy nie przeczytam nic co wyszło spod twojej ręki :P miłe zaskoczenie :P pisz dalej, czekam bejb :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowicie wciąga tylko to zakończenie jakieś marne jest :D

    OdpowiedzUsuń
  6. trn rozdział też fajny! hermiona taka niedostępna jak nie ona. ta dziewczynka sprawiła ze prawie miałam zawał!

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest taaaakie słodkie. Super Ci to wyszło :P

    OdpowiedzUsuń
  8. http://fatum-dramione.blogspot.com/31 maja 2015 21:04

    Świetne, świetne, świetne! Jejku, kocham te dialogi, a zwłaszcza zdenerwowaną Ginny! Znalazłam bloga przypadkiem i od razu mi ten post wyskoczył i stwierdziłam, czemu by nie? Będę wpadać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cornelia Gray31 maja 2015 21:06

    Słodko. Miniaturka długa i ciekawa. Miona uniosła się dumą, ale Draco był uroczy. No i mamy Happy end, to najważniejsze.. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. hej! trafilam tu przypadkiem, znalazłam twój blog na innym blogu. i musze powiedziec, ze jestem w wielkim szoku. boże ale mi sie podobało! początek taki niewinny, ale koniec! takie to słodkie. najlepsza scena na weselu! miodzio :D musze teraz przeczytac cały blog.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anka.Cierocka31 maja 2015 21:07

    Słodko i z Happy Endem tak jak lubie :3
    Ahh… ta porywczość Hermiony :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. L'Amour est mon air31 maja 2015 21:08

    Jakie to słodkie i Ahhhhhhh… Rozmarzyłam się ;) w ogóle ta końcówka ❤️❤️❤️ Masz talent, oj masz ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. rycze jak bubr <3<3<3<3
    pienkne<3<3<3:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam Draco i jego poczucie pewności siebie! Dobrze, że Ginny wzięła sprawy w swoje ręce. Uparciuch z tej Granger ;) A końcówka bardzo przyjemna, cieszę się że udało im się wszystko między sobą wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń